Ukraińscy artyści

Stanisław Olędzki, Bialystok, 21.05.2010

Miniony tydzień można określić festiwalem kultury wschodniej. Najpierw w Hajnówce, a następnie w Białymstoku zagościły chóry cerkiewne, w piątek abonamentowy koncert wypełniły występy znakomitych muzyków ukraińskich, a w niedzielę, przy pięknej pogodzie, tłumy spacerowiczów mogły uczestniczyć na plantach w Święcie Kultury Białoruskiej. Ponadto jeszcze w niedzielę wieczorem dobiegły końca IV Podlaskie Dni Kultury Muzułmańskiej w Białymstoku. Program koncertu w Filharmonii Podlaskiej obejmował dwa dzieła także wschodniej proweniencji: II Koncert skrzypcowy g-moll Prokofiewa i III Symfonię a-moll Rachmaninowa, oba powstałe niemal w tym samym czasie – w połowie lat trzydziestych XX wieku. Dima Tkachenko, młody skrzypek o europejskiej już renomie, przedstawił dzieło Prokofiewa z ogromną kulturą, tylko czasem ulegając pokusie (w licznych partiach kantylenowych) romantycznego przerysowania ekspresji (zbyt intensywne vibrato). Natomiast charakterystyczny styl prokofiewowski utrzymywał bez reszty w nie mniej licznych fragmentach ruchliwych, ożywionych humorystycznymi figuracjami. W finale oddał równie trafnie zupełnie odmienny klimat muzyki obfitującej w skomplikowane, nieregularne struktury metryczne i zaskakujące akcenty. Na sukces tego wykonania złożyła się bezbłędna gra orkiestry prowadzonej pewnie przez wszystkie meandry faktury przez dyrygentkę wieczoru Natalię Ponomarchuk. Gra skrzypka tak dalece przypadła do gustu słuchaczom, że uprosili go o bis. Dima Tkachenko podziękował za owację wirtuozowską Paganinianą Natana Milsteina, a nie Kaprysem a-moll nr 24 Paganiniego, jak można było słyszeć wśród publiczności. Owszem początek obu utworów jest taki sam – temat z tego popularnego Kaprysu. W swoim potpourri amerykański skrzypek spotęgował trudności techniczne wykorzystanych fragmentów również innych kompozycji Paganiniego: Kaprysy g-moll nr 6, Es-dur nr 14, A-dur nr 21, „Taniec czarownic” (Le Streghe), I część Koncertu h-moll, która w finale tej wiązanki łączy się w karkołomnej wariacji z początkowym Kaprysem nr 24...